XII Mazurska Noc Kabaretowa

Kolejna Mazurska Noc Kabaretowa przeszła do historii. Trzygodzinne show na żywo poprzedzone zostało trzema dniami żmudnych i pracowitych prób. Wszyscy uczestnicy kabaretonu, jego organizatorzy, zastęp techników, scenografów, kamerzystów, dźwiękowców i wszelkich specjalistów wytrwale pracowało w pocie czoła, aby na telewizyjnym ekranie wszystko wyglądało perfekcyjnie, a każda sekunda na wizji była dopracowana i zaplanowana.

W tym roku już po raz dwunasty Mrągowo zamieniło się na jedną noc w stolicę polskiego kabaretu. Artyści i organizatorzy jak zwykle mieli tyle samo czasu na przygotowanie, tyle samo pracy do wykonania, kabli do podłączenia, tekstów do nauczenia, choreografii do opanowania. Wyższy niż w poprzednich latach był jedynie słupek rtęci w termometrach oraz poziom oczekiwań widzów. W obecnych czasach ilość tego typu letnich imprez, dostęp do wszelkich realizacji za pośrednictwem internetu oraz niekończące się zapychanie dziur w ramówce powtórkami poprzednich kabaretonów sprawiają, że kabaretowi widzowie oczekują i wymagają więcej. Wysoko stawiana przez fanów poprzeczka to czynnik, którego ignorować nie mogą ani twórcy skeczy, ani organizatorzy tego typu widowisk.

XII Mazurska Noc Kabaretowa obfitowała w wiele premierowych skeczy. Pod tym względem kabarety bezsprzecznie stanęły na wysokości zadania. W efekcie wszystkie biorące udział w kabaretonie zespoły pokazały numery nowe, których do tej pory, przynamniej w telewizji, zobaczyć nie mieliśmy okazji. Było więc świeżo, ale czy zawsze śmiesznie?

W mrągowskim amfiteatrze wystąpiły kabarety, które miały szansę zaspokoić oczekiwania większości widzów. Znalazły się tam grupy, których twórczość kierowana jest do młodszych fanów, a także zespoły z większym stażem i o odmiennym humorze. Niestety hity i naprawdę dobre skecze udało się stworzyć tylko kilku kabaretom. Tylko części zespołów udało się tego wieczora zabłysnąć i pozytywnie zapaść w pamięć publiczności. Jako jeden z najlepszych numerów pokazanych na Mazurskiej Nocy Kabaretowej przez wielu uznany został wspólny skecz Kabaretu Młodych Panów i Kabaretu Smile. Król ZUS to odważny skecz, w którym oba kabarety pokazały szeroki wachlarz umiejętności aktorskich i rozśmieszyły naprawdę dobrymi i przemyślanymi tekstami. KMP i Smile w połączonych siłach wypadli zaskakująco dobrze. Współpraca i wspólne działania wpływają na te zespoły naprawdę korzystnie, mimo że jeszcze do niedawna kabarety te wydawały się być wyjątkowo różne i niepasujące do siebie.

Kolejną grupą, która występ w Mrągowie może zaliczyć do udanych są Nowaki. Skecz przedstawiający absurdalną rozmowę kwalifikacyjną to właśnie jedna z nielicznych perełek tego wieczoru. Adrianna Borek po raz kolejny pokazała, że na scenie nie istnieją dla niej żadne granice, a ogromny dystans do siebie pozwala jej na tworzenie komicznych i fenomenalnych postaci. Skecz ten dał również Tomkowi Marciniakowi szansę na pokazanie swoich umiejętności.

Na mrągowskim kabaretonie nie zawiedli również Ci, którzy na tego typu imprezach czują się jak ryby w wodzie. Kabaret Skeczów Męczących wreszcie powraca na sceny w energicznych muzycznych odsłonach. Piosenka Cygańska porwała z krzeseł dosyć oporną mazurską publiczność. Szczególnym wygranym tego kabaretonu jest Karol Golonka, który tuż przed wyjściem na scenę… stracił głos. Karol stał przed zadaniem niezwykle trudnym. Miał zaledwie chwilę na zmianę aranżacji piosenki tak, aby śpiewane przez niego solówki dostosować do jego głosu. W efekcie piosenka wypadła fantastycznie. KSM zaskoczył nie tylko stanem uzębienia „Pięknego Cygana”, ale także skeczem parodiującym teleturniej „Kocham Cie, Polsko!”, w którym Marcin Szczurkiewicz i Karol Golonka sami niedawno wzięli udział.

Podobny szał udało się wywołać także Łowcom.B i ich niezawodnej pralce. Impreza u Szopa Pracza, na którą zaproszeni zostali wszyscy widzowie w amfiteatrze, to niezwykle energiczny i porywający kawałek. Mimo tego ze strony Łowców zabrakło jednak jakiejś nowości, hitu na miarę tych numerów, które mieliśmy okazję oglądać w ich wykonaniu w poprzednich latach.

Sporym zaskoczeniem była premierowa piosenka kabaretu DNO. Grupa ta nie stworzyła od dawna żadnego wybitnego skeczu, który zaskoczyłby tekstem czy oryginalną formą. Tym bardziej muzyka nigdy nie była mocną stroną DNA. Tymczasem fantastyczne zestawienie mocno rockowego kawałka „Self Esteem” zespołu The Offspring z tradycyjnymi ludowymi strojami, wybitnie „porywającą” choreografią oraz kontrastowym tekstem okazało się strzałem w dziesiątkę i pozwoliło kabareciarzom zaistnieć, wyróżnić się i udowodnić (być może także samym sobie), że ich moc może tkwić nie tylko w rekwizytach.

Duży plus należy się organizatorom za zaproszenie do udziału w realizacji kabaretu Chyba. Plus należy się również samemu kabaretowi, nie tylko za skecz, który przedstawili w Mrągowie, ale także za samą decyzję o udziale w MNK. Okazuje się, że krytyka komercyjnych imprez plenerowych hula do czasu, kiedy samemu zostanie się na taki koncert zaproszonym.

No i to by było na tyle, jeżeli chodzi o momenty warte uwagi na XII Mazurskiej Nocy Kabaretowej. Żenujące teksty i piosenki Kabaretu pod Wyrwigroszem były jedynie okazją do chwili odpoczynku w trakcie długiego kabaretonu. Podobnie było w przypadku wybitnie słabego skeczu z udziałem eksploatowanych do znudzenia Heli i Mariana oraz piosenki o… „mojej wielkiej ciężarówie” Konia Polskiego. Również Grupa MoCarta zaczyna chyba powoli nużyć graniem wciąż na tę samą nutę. Kabaret Czesuaf pokazał pazur i odwagę w skeczu „Białe wiadomości”, jednak tegoroczny ich udział w MNK jakoś przeszedł bez echa. Podobnie jest w przypadku zaproszonych na kabareton gwiazd. Siostry Bohosiewicz przedstawiły skecz, o którym bardzo szybko publiczność zapomni. Ponadto Sonia Bohosiewicz i Katarzyna Zielińska zaśpiewały znaną już z Kabaretowego Klub Dwójki piosenkę o trudnym życiu celebrytów. Pojawienie się tych gwiazd na scenie nie wywołało ogromnej euforii, jednak zapraszanie ich na takie koncerty jest ciekawym urozmaiceniem. Ważne, aby nie próbowano na siłę sprawić, by były one głównym punktem wieczoru, czego na szczęście w Mrągowie udało się uniknąć.

Wśród artystów Mazurskiej Nocy Kabaretowej zabrakło solistów i coraz prężniej działających i popularnych stand-upperów. Ponadto nie zobaczyliśmy także wielu kabaretów, które jeszcze do niedawna grywały na takich kabaretonach. Obecnie z różnych przyczyn najprawdopodobniej nie chcą one brać już udziału w tego typu imprezach, przez co plenerowe kabaretony tracą na jakości.

Dobrym elementem spajającym wszystkie skecze był pomysł na prowadzenie kabaretonu. Podróż na motocyklach po Polsce i poszukiwanie talentów to rozwiązanie proste, ale przez to logiczne i nie przesadzone. Realizacja tej konwencji nie okazała się jednak taka łatwa, o czym przekonał się Mikołaj Cieślak w momencie, kiedy nie udało mu się w odpowiednim czasie wjechać na scenę. Ciekawił powrót do duetu znanego z Kabaretu Moralnego Niepokoju. Od dłuższego czasu u boku Roberta Górskiego występował najczęściej Marcin Wójcik. W Mrągowie mieliśmy okazję zobaczyć ponownie dawno już niewidziany zestaw Górskiego i Cieślaka. Od tego duetu zawsze można było wiele oczekiwać, jednak tym razem pozostał spory niedosyt.

Mazurska Noc Kabaretowa wciąż utrzymywana jest od lat w tej samej biesiadnej, festynowej atmosferze. I może na tym polega jej klimat i urok. Mimo wszystko odczuwalny jest brak świeżości i dawki nowoczesności. Zastanawia fakt, czy ktokolwiek, łącznie z pomysłodawcą, zrozumiał, jaką rolę odegrać miało zasiadające w pierwszym rzędzie jury, które co jakiś czas podnosiło tabliczki z dziwnymi napisami. Pomysł, wykonanie i przekaz okazał się słaby, nielogiczny i zaburzający ciekawą fabułę prowadzenia kabaretonu.

Po XII Mazurskiej Nocy Kabaretowej w pamięci pozostaną pojedyncze skecze, wybitne postaci i piosenki, ale impreza jako całość nie zostanie zapamiętana jako istotne, wartościowe artystyczne wydarzenie. Zarówno kabarety, jak i organizatorzy oraz osoby pracujące za kulisami i odpowiadające za ostateczny kształt kabaretonu powinny wziąć sobie do serca słowa piosenki zaśpiewanej w prologu imprezy – „Pokaż, co masz najlepszego”. Nie pozostaje nam więc nic innego jak czekać na kolejne realizacje, z nadzieją, że ktoś te słowa weźmie sobie do serca.

Matylda