Osiemnastka Cytrynówki

„Cześć, idziesz na Cytrynówkę?” – na to pytanie krakowski student rzadko potrafi udzielić negatywnej odpowiedzi. Szczególnie, że tutaj oznacza to nie tylko słynny tradycyjny wyrób produkowany w akademikach, ale także kabaretową imprezę, która 16 października w towarzystwie kabaretu Nowaki i Kabaretu Skeczów Męczących obchodziła swoje osiemnaste urodziny.

Występy największych kabaretowych gwiazd, które przy okazji Cytrynówki zagościły na scenie klubu Studio w ciągu ostatnich kilku lat, sprawiły, że wydarzenie to jest powszechnie znane i lubiane, nie tylko w kręgach studenckich. I choć osiemnasta edycja imprezy nie przyciągnęła tłumów, do których Cytrynówka zaczęła się w ubiegłym sezonie przyzwyczajać, nie towarzyszył jej tort i wyjątkowe świętowanie, to wśród publiczności znaleźli się tacy, którzy postanowili uczcić to wydarzenie odrobinę za dużą ilością… cytrynówki. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby ze swoją radością i specyficznym nastrojem nie wylądowali na scenie.

Wieczór rozpoczął kabaret Nowaki od przywitania i zapoznania się z publicznością. W części tej nie zabrakło tak lubianego elementu improwizacji i spontanicznych rozmów z widzami, w których Tomek Marciniak i Kamil Piróg są niezwykle swobodni i otwarci. W ciągu ponad godziny zespół z powodzeniem i łatwością bawił trafnym przedstawieniem damsko-męskich dyskusji, zabawnym ujęciem sytuacji z życia wziętych i zaskakiwał absurdalnymi postaciami. Żywiołowe reakcje, które towarzyszyły występowi Nowaków, początkowo bardzo trudno było osiągnąć Kabaretowi Skeczów Męczących, który zmuszony był od nowa rozgrzewać publiczność po dosyć długiej i zwyczajnie nieśmiesznej przerwie.

Występy obu kabaretów oddzielał czas, w którym rozrywkę publiczności zapewnić miał konferansjer nieodłącznie związany z Cytrynówką – Marcin Wojciech. Nic tak nie działa na chętnych kabaretu fanów, jak nagrody i wejściówki na kolejne imprezy, więc ochotników do konkursu nie brakowało. Marcin, mając doświadczenie w grach improwizowanych, powinien zdawać sobie sprawę, że proponowanie tego typu rozgrywki to dosyć ryzykowne posunięcie. Szczególnie, jeśli na scenie lądują osoby nierozumiejące zasad gry i niechętne do wykonywania poleceń prowadzącego. Ośmieleni alkoholem uczestnicy starali się skupić na sobie uwagę żałosnym zachowaniem i prostackimi żartami. W ten sposób wysoki poziom koncertu, który zapewnił kabaret Nowaki, w jednym momencie spadł do poziomu scenek w burdelu i toalecie.

W takich okolicznościach przyszła kolej na Kabaret Skeczów Męczących, który swoim wejściem na scenę uratował prowadzącego i uwolnił widzów od dalszego słuchania sztucznych dialogów, które bardziej budziły zniesmaczenie niż śmiech. Karol Golonka i Marcin Szczurkiewicz nie byliby jednak sobą, gdyby nie nawiązali do tego, co chwilę wcześniej działo się na oczach widzów. Bardzo szybko udowodnili, że scena i kabaret po prostu nie są dla każdego i z każdą chwilą przywracali publiczności wiarę w to, że poziom wieczoru można jeszcze uratować. Na tle świetlnych efektów – nowego nabytku KSMów, zagrali swoje największe hity, słusznie nie powtarzając repertuaru, który już kiedyś pokazali na Cytrynówce. Zespół po wakacjach wrócił ze zdwojoną siłą i zapewnił ogromną dawkę śmiechu nie tylko publiczności, ale też sobie. Nad obsługą świateł z pewnością należałoby jeszcze popracować. A może warto zastanowić się, czemu takie nowinki mają służyć i czy nie psują one klimatu panującego na tego typu koncertach, na siłę tworząc efekty, które na co dzień możemy widzieć w produkcjach telewizyjnych.

Podczas koncertu widzowie mogli przekonać się (niektórzy na własnej skórze), że zaistnienie na kabaretowej scenie nie jest możliwe dla każdego i aby osiągnąć na niej sukces potrzeba trochę więcej niż kilka głębszych kieliszków. Wielu wydaje się, że wyjście i rozbawienie ludzi to banał. Problem pojawia się, gdy jedyną reakcją na ciszę publiczności jest zdziwienie: „no co, dlaczego się nie śmiejecie?!”, jak miało to miejsce podczas pechowej przerwy na Cytrynówce. Nie pozostaje nic innego, jak zaprosić niespełnionych komików na lekcje do Akademii Kabaretu, która właśnie rusza w Rotundzie. A ci, którym podczas występu Nowaków i Kabaretu Skeczów Męczących brakowało premierowych numerów muszą wykazać się wyrozumiałością i pod koniec października wybrać się na Rybnicką Jesień Kabaretową, gdzie m.in. te dwa zespoły pokażą całą serię absolutnych nowości, na których przygotowywaniu skupiona jest teraz cała ich uwaga.

Katarzyna Matylda Kaczerowska