Kabaretożercy
Teleturnieje to, obok seriali, najchętniej oglądane przez Polaków programy rozrywkowe. Telewizyjne ściganie się o wygraną toczy się na polu wiadomości o filmach, historii, wiedzy ogólnej. Często też nie wymaga od uczestników najmniejszej elokwencji, oczekując od nich jedynie umiejętności wskazania właściwej bramki lub koperty, czy wyjawienia najintymniejszych sekretów ze swojego życia. Wśród tego teleturniejowego gąszczu znalazło się miejsce dla jeszcze jednego programu. Tym razem ma on zweryfikować wiedzę uczestników z zakresu kabaretu.
Przymiarki do takiej formuły programu TVP2 robiła już jakiś czas temu. Przed kilkoma laty powstał pilotażowy odcinek poprowadzony przez Paranienormalnych. Wtedy w ramówce Dwójki nie wygospodarowano jednak miejsca na taki rodzaj programu. Fundusze, czas, a także chęci i zapotrzebowanie znalazły się dopiero w tym sezonie, dzięki czemu „Kabaretożercy” są teraz stałym elementem jesiennych propozycji TVP.
Współautorami i prowadzącymi program są członkowie Kabaretu Skeczów Męczących. Wydaje się, że nikt ze środowiska komików nie jest tak obeznany i doświadczony w tematyce teleturniejowej jak oni. Po sprawdzeniu swoich sił w takich produkcjach jak „Kocham Cię, Polsko!”, „Jaka to melodia?”, czy „Familiada” poznali klimat teleturniejów i spodobał im się on do tego stopnia, że postanowili stanąć po przeciwnej stronie – na miejscu zadających pytania. Tylko pozornie może się wydawać, że rola ta jest zdecydowanie prostsza. Przygotowanie i poprowadzenie takiej formuły to jednak nie lada wyzwanie dla artystów, którzy do tej pory zajmowali się głównie tradycyjnymi występami kabaretowymi.
Prowadzeniem nowej produkcji zajął się Karol Golonka i Marcin Szczurkiewicz. Taka sytuacja wydaje się oczywista i naturalna – to oni od zawsze pretendowali do miana frontmanów zespołu, wychodząc o krok przed pozostających w ich cieniu Jarosława Sadzę i Michała Tercza. Doświadczenie konferansjerskie i przepracowane wspólnie lata sprawiły, że oboje rozumieją się na scenie rewelacyjnie. Trudno zaprzeczyć, że każdy kolejny odcinek to ogromna dawka energii i dynamizmu, o którego wysoki poziom dbają prowadzący. Kabaret Skeczów Męczących słynie z niezrównanej umiejętności rozruszania publiczności. Na wszelkich koncertach przychodzi im to bez najmniejszego problemu.
Programy telewizyjne rządzą się niestety innymi prawami. Tutaj nie chodzi o skłonienie widzów do „zrobienia fali” lub wywołania owacji na stojąco. Marcin i Karol za wszelką cenę chcą, aby program wywoływał ciągłe wybuchy śmiechu. Żeby przekonać publiczność i telewidzów do tego, że sytuacje lub teksty są wybitnie zabawne sami skręcają się ze śmiechu i wciąż zgrywają „zgotowanych”. Ciężko zliczyć momenty, kiedy panowie zachowują się nienaturalnie i rozbawieni zataczają się po studiu. Niestety wielokrotnie zdarzają się również sytuacje, kiedy prowadzący wchodzą sobie w słowo i przekrzykują się. Wśród tych wszystkich niedociągnięć i błędów najgorsze jest jednak coś całkiem innego. Panowie z KSM swoim poczuciem humoru, lekkością, spontanicznością i niezwykłym urokiem osobistym przykryją każde niedociągnięcia i zawsze zjednają sobie widzów.
Taką sytuację obserwowaliśmy przez kilka odcinków, które nagrywane były jako pierwsze. Ogromnie cieszy fakt, że w kolejne piątkowe wieczory poziom profesjonalizmu w wykonaniu prowadzących stopniowo wzrasta. Panowie najwidoczniej uczą się nowego zajęcia na naszych oczach i widać, że potrafią wyciągać wnioski i odrabiać zadania domowe. Liczba przerywanych zdań i niedokończonych myśli zdecydowanie spada. Wzrasta natomiast ilość wypowiedzi jasnych i konstruktywnych, nietracących przy tym na zabawności i szczęśliwie pozbawionych nadmiernych krzyków i nienaturalnej ekscytacji. Miło patrzeć, jak wszystkie niezaprzeczalne zalety prowadzących Panów nie muszą już być kołem ratunkowym i przykrywką tego, co nieprofesjonalne, a powoli stają się miłym dodatkiem.
O ile Marcin i Karol obronią się w każdej sytuacji, o tyle błędy organizacyjne i techniczne nie dadzą się tak łatwo zatuszować i wytłumaczyć. Jakkolwiek niski byłby budżet dwójkowego programu, kilka rozwiązań naprawdę mogłoby być bardziej przemyślanych. Punkty w postaci plastikowych piłeczek wrzucanych do przezroczystych rur przywodzi na myśl czasy „Telefoniady” i innych teleturniejów z zamierzchłych czasów. Ogromne kartki z imionami uczestników, przyklejane na ich koszulkach to kolejny element, którego należałoby się pozbyć. Mizernie wypada ponadto publiczność, której niewielka liczba rozsadzona jest na rozstawionych w sporych odległościach krzesłach, na których często zasiadają osoby z produkcji programu. Ciężko uwierzyć, że telewizja, a w szczególności KSM nie może przyciągnąć na widownię większej liczby osób. Rozsadzenie publiczności w innym układzie pomogłoby podkręcić rywalizację między drużynami i nadać całości jeszcze większej energii.
Początkowo nieciekawe studio również zaczyna nabierać kolorów – dosłownie i w przenośni. Scenografia nie jest nadmiernie pstrokata, a zastosowane dopiero niedawno odpowiednie oświetlenie wygląda coraz lepiej. Ciekawym rozwiązaniem użytym w scenografii są także duże zdjęcia twarzy członków Kabaretu Skeczów Męczących. Bardzo łatwo przychodzi na myśl porównanie z podobnym zastosowaniem zdjęć w studiu Kuby Wojewódzkiego, ale przecież jak już się wzorować, to na najlepszych.
Tyle o technicznej stronie Kabaretożerców. Z merytorycznego punktu widzenia teleturniej to ogromna porcja wiedzy i kabaretowych niuansów. Pokazuje, że istnieje część kabaretowych fanów, którzy wiedzą o tej rozrywce i jej wykonawcach znacznie więcej niż pozostali. Przygotowane przez Lecha Zubilewicza pytania potrafią zaskakiwać różnorodnością. Uczestnicy nie tylko muszą pokazać, że orientują się w najnowszych trendach i hitach, ale także znają przedwojennych prekursorów polskiego kabaretu. Jedynym niebezpieczeństwem jest tylko fakt, że wśród osób przed telewizorami może zabraknąć kabaretowych fanatyków, którzy będą chcieli zgadywać lub dowiadywać się, jak nazywali się członkowie kabaretu Potem, gdzie mieści się klub Gęba lub jak nazywa się twórca i wykonawca Mariolki. Część widzów mogą zachęcić goście, którzy pojawiają się w każdym odcinku. Dodatkowo elementem, na który naprawdę warto czekać podczas każdego odcinka jest cykl „Z Kłakiem wśród gwiazd”. Jarkowi należą się brawa za ogromny dystans i odwagę. Kłaku niejednokrotnie w rozmowach z naszymi celebrytami pozwala sobie na naprawdę dużo. Efekt – prześmieszny i prześmiewczy.
Pod koniec września na portalu poświęconym tematyce mediów i PR ukazał się artykuł „Kabaretożercy nie pomagają Dwójce”. Okazuje się, że oglądalność programu nie zachwyca i TVP2 wciąż przegrywa z konkurencyjnymi stacjami. I nie ma w tym nic dziwnego. Większość Polaków woli dowiedzieć się z TVNowskich „Faktów”, co działo się w ciągu całego dnia, niż kto założył Kabaret Dudek i jaka jest pointa w skeczu Ani Mru Mru. Jak powszechnie wiadomo – każdy kij ma dwa końce. Należy więc zauważyć, że to Dwójka ani trochę nie pomaga Kabaretożercom. Promocja programu niestety poważnie kuleje. Dodając do tego wszystkie wymienione wcześniej błędy, jest nad czym pracować. Pracę nad sobą zaczęli już prowadzący, za co na ich konto wskakuje zasłużona piłeczka.