Kabarety w stylu country

Wieczory kabaretowe coraz częściej pojawiają się w programach popularnych festiwali muzycznych. Kolejnym wydarzeniem, któremu od niedawna towarzyszy kabaret i staje się to tradycją jest Piknik Country. Tradycyjne, zarówno dla muzyków jak i kabareciarzy, jest też miejsce, w którym spotykają się na scenie – Mrągowo.

Właśnie tutaj przetransportować musiały się kabarety kilka godzin po realizacji koszalińskiego festiwalu. Wystarczyło zmienić kanał z TVP2 na Polsat, aby obejrzeć ich kolejny występ. Była to też okazja do porównania, jak do tematu podchodzi telewizja, w której kabarety pojawiają się niemal codziennie i ta, w której są rzadkimi gośćmi. Widzowie nie mieli więc chwili oddechu. Nie mówiąc już o samych artystach. Dla wielu z nich był to niezwykle zapracowany weekend. Za nami istny kabaretowy maraton. Kto trenował i przygotował się do niego najlepiej, a komu zabrakło kondycji?

Gospodarzami wieczoru byli Łowcy.B, którzy od dłuższego czasu nie pojawiali się w tej roli. Jakość konferansjerki to pierwsza z istotnych różnic rzucających się w oczy, porównując imprezy tego weekendu. Nad pomysłem na prowadzenie najwidoczniej nie głowiono się zbyt długo. I słusznie, bo najprostsze rozwiązania zazwyczaj okazują się najlepsze. Łowcy.B wprowadzili nas w niepowtarzalny klimat Dzikiego Zachodu. Członkowie kabaretu wcielili się w szamanów w wigwamie, barmanów w saloonie i kowbojów żujących tytoń i spacerujących za kulisami koncertu oraz wśród publiczności zebranej w amfiteatrze. Kabaret odłożył na bok swój charakterystyczny wizerunek i najbardziej znane postacie, ale nie zrezygnował z właściwej mu energii i poczucia humoru. Scenki i dialogi były przemyślane, a jednocześnie pełne spontaniczności i luzu. Można było odnieść wrażenie, że wiele dzieje się tu i teraz – na naszych oczach, bez sztuczności i schematów. A to wszystko udaje się tylko prawdziwym profesjonalistom.

Do nich należy także Piotr Bałtroczyk, którego nie mogło zabraknąć w polsatowskiej realizacji. Słynny konferansjer tym razem nie zapowiadał kolejnych artystów. Bałtroczyk zamiast rozbawiać krótkimi anegdotami wreszcie przedstawił rozbudowany stand-up, w którym miał okazję przypomnieć, że jest w tym temacie prawdziwym znawcą. Po takiej rozgrzewce publiczność wiedziała, że warto było odwiedzić amfiteatr, a telewidzowie nie mieli ochoty zmieniać kanałów.

Ci, którzy śledzili dalszy ciąg Kabaretonu Country byli świadkami wzlotu kabaretowej gwiazdy, która poprzedniego wieczoru zaliczyła niemały spadek. Kabaret Młodych Panów nadrobił straty i jednoznacznie potwierdził, że koszalińska wpadka była tylko chwilowym spadkiem formy. W Mrągowie KMP pokazał bardzo dobry poziom, zarówno sam, jak i w towarzystwie Łowców.B. Poziomu nie zmienił natomiast Kabaret Skeczów Męczących, który po sukcesie w Koszalinie kontynuował dobrą passę. Zespół rozbujał publiczność piosenką, którą najwidoczniej planuje wypromować jako najnowszy hit. Nie zabrakło także kolejnej premiery. KSM wie, jak przygotować się do sezonu plenerowych realizacji, aby zadowolić swoich fanów.

Pozytywnym zaskoczeniem było także pojawienie się osoby zupełnie niezwiązanej ze światem kabaretowym, ale niezmiernie często obśmiewanej przez to środowisko. O Krzysztofie Ibiszu słyszeliśmy już wiele kawałów, ale jeszcze nigdy z jego własnych ust. Wykazał się on sporym dystansem do siebie, żartując o botoksie, wiecznej młodości i parciu na szkło.

I to by było na tyle, jeżeli chodzi o artystów, którzy zachwycili i zaskoczyli kabaretowych fanów. W Kabaretonie Country udział wziął także dawno niewidziany Grzegorz Halama Oklasky, w roli słynnego Pana Józka, oraz kabaret DNO z bardzo znanym skeczem, a także piosenką, której nie warto komentować. Kabaretowa impreza w Polsacie to także duży ukłon w stronę solistów. Poza Jerzym Kryszakiem na scenie pojawiła się także dwójka innych stand-uperów. Był to zwycięzca i finalistka programu „Zabij mnie śmiechem”, których telewizja ta stara się promować. O ile Michał Kempa i jego charakterystyczny styl stał się już doskonale rozpoznawalny i lubiany przez kabaretowych fanów, o tyle przed Anną Pitułą jeszcze bardzo długa droga. Kiedy pozbyła się ona góralskiego stroju i gwary – głównych środków, którymi starała się rozbawiać publiczność, nie zostało jej na obronę w zasadzie nic, poza żałosnymi żartami. W efekcie występ jedynej kobiety, która pojawiła się na tej imprezie był próbą ratowania się przed milczącą krytyką publiczności.

W Mrągowie pojawiło się dużo elementów, których zabrakło podczas Festiwalu w Koszalinie – przemyślane i luźne prowadzenie, ciekawa i stonowana scenografia, świadoma realizacja bez przypadkowych, chaotycznych ujęć, a także zespół świetnych muzyków. Wszystko to stanowiło ładne opakowanie przeciętnie dobrej zawartości. W programie dużo było kiczu i specyficznego folkloru, który nie jest potrzebny dobremu kabaretonowi, ale stanowią nieodłączną część Festiwalu Country. Nie można więc oceniać tej imprezy nie mając na uwadze charakteru widowiska, którego Country Kabareton był częścią.

Katarzyna Matylda Kaczerowska