Kabaretowy Klub Dwójki na wakacjach
Kabaretowy Klub Dwójki udał się na zasłużony odpoczynek. Nim jednak do tego doszło, twórcy programu wyjechali na pracowite wakacje do Szczecina. Ciasne studio w Łęgu, nad którym zawisły czarne chmury ekonomii, został zamieniony na przestronny amfiteatr w odległym Szczecinie. I wreszcie! Program, który od pewnego czasu usypiał widzów, serwując im coraz nudniejszych i często niezwiązanych z kabaretem gości, miał szansę odetchnąć świeżym powietrzem. Widzowie, którzy przez cały sezon w „paśmie śmierci” wybierali inne programy, tym razem mogli obejrzeć Kabaretowy Klub Dwójki, nie żałując tej decyzji. I wcale nie dlatego, że telewizyjni konkurenci zamknęli już dawno sezon.
„Przewietrzenie” przydało się słynnym prowadzącym – Robertowi Górskiemu oraz Marcinowi Wójcikowi. W tak odmiennym otoczeniu, na dużej scenie, przed ogromną publicznością ich błyskotliwe rozmowy i konferansjerka nabrały rozmachu i rumieńców. Nie było już scen powtarzanych przed garstką ludzi, którzy z programu na program do tego stopnia zadomawiali się na publiczności, że mieli już swoje stałe miejsca. Nie było też sztucznego dogrywania śmiechu i zmuszania do entuzjastycznych reakcji. Było spontanicznie i w takim żywiole duet sprawdził się doskonale. Świeże powietrze niestety nie miało najmniejszego wpływu na śpiew Górala, który swoim fałszem niezmiennie mordował każdą piosenkę. Parodia „Hard day’s night” potwierdziła, że niezależnie od tego, jak bardzo starałby się Marcin, słuchanie Roberta jest istnym hardcorem. Kabareciarze w towarzystwie tancerek raz przekonywali, że wakacje najlepiej spędzić w Polsce, innym razem zachęcali do wyjazdu do Afryki. Urlopowych dylematów nie mają z kolei same kabarety, które latem angażują się w liczne realizacje telewizyjne.
Jednym z takich zespołów jest Smile, który w tym roku na ekranie pokazuje się wyjątkowo często. Praca kabaretu została doceniona przez fanów, którzy w głosowaniu na Złote Ireny uznali „Bździszewo” za najlepszą piosenkę roku. Smile zaprezentował ten hit w Szczecinie niestety w okrojonej wersji. Z kolei zagrany przez artystów skecz przybrał niespodziewaną i rozszerzoną formę. W premierowym numerze, którego akcja dzieje się w szkole, Paweł Szwajgier w roli Marysi o mały włos odsłoniłby zbyt wiele… Można by sądzić, że to dlatego, że panowie rzadko mają do czynienia z takimi częściami garderoby jak spódnica. Tak, mogłoby to być wytłumaczeniem, ale nie w przypadku członków kabaretu Smile. Przecież z damskimi kreacjami mają oni doświadczenie jak mało kto. Udany skecz, przez tę niewielką wpadkę zyskał jeszcze lepsze reakcje publiczności.
Możliwe jednak, że sytuacja ze spadającą spódnicą nie była do końca przypadkowa, a wynikała z chęci dorównania kabaretowi Nowaki w ilości golizny na scenie. Zespół pokazał się w Szczecinie dwukrotnie – w błyskotliwym, ale przewidywalnym shorcie oraz kolejnej, bardzo udanej scence z udziałem słynnego i kultowego już Generała. W obu przypadkach Kamil Piróg lądował bez spodni. Silna potrzeba ekshibicjonizmu, czy brak pomysłów na pointy? Tak czy inaczej cieszy, że panowie postanowili pokazać nie tylko gołe nogi i majtki, ale także na co stać ich na scenie. Odciążyli tym samym Adę Borek, która w ostatnim czasie skupiała na sobie całą uwagę widzów.
Nowaki zaprezentowały, do jakich ekstremalnych zachowań może posunąć się rozemocjonowany kibic, a Kabaret Młodych Panów postanowił pokazać perypetie tych, którzy zapewniają bezpieczeństwo piłkarskim fanom. A raczej tych, którzy powinni się tym zajmować. Trudno już zliczyć liczbę skeczy, w których pojawił się słynny duet policjantów. Tym razem Młody i Komendant po raz kolejny nie zawodzą, za to zaskakują i rozśmieszają, a wszyscy Młodzi Panowie sprawiają, że skecz jest dynamiczny i nie dają widzom chwili wytchnienia od śmiechu. Ponadto w nawiązaniu do wakacyjnej aury KMP przedstawił prawdziwe i dosyć krytyczne oblicze Polaka na wakacjach.
W urlopowy nastrój wprowadził także kabaret Ani Mru Mru. W tym przypadku przedstawiono absurdy kryjące się pod agroturystycznym szyldem. Ponadto członkowie zespołu wcielili się także w niecodzienne role podczas stałego punktu Kabaretowego Klubu Dwójki – posiedzenia rządu. Wszystkie trzy zaprezentowane w Szczecinie odsłony były odważne, trafnie komentujące bieżące wydarzenia i skutecznie rozbawiające publiczność. Za sukcesem tych scen stoi jak zwykle Robert Górski
A jak Robert Górski, to Kabaret Moralnego Niepokoju, którego również nie mogło zabraknąć w tym wakacyjnym kabaretonie. Zespół, mimo zapowiedzi, że w Szczecinie przedstawi widzom nową członkinię, zaprezentował się w męskim składzie. Świetne teksty Górskiego i wspólna gra z Mikołajem Cielakiem w pełni rekompensują brak Katarzyny Pakosińskiej, choć na żeński pierwiastek w kabarecie wciąż czekamy. Męczy jedynie monotonia i jednolite odgrywanie wszelkich postaci przez Przemysława Borkowskiego, którego sposób mówienia i zachowania na scenie jest taki sam, niezależnie od tego, czy gra Turka, czy sportowego dziennikarza.
W kabaretonie pojawiły się także dawno niewidziane zespoły – Limo, autor Skeczu Roku w plebiscycie Złote Ireny oraz Czesuaf. Oba dobrze poradziły sobie z premierowymi skeczami. Limo wpisało się w konwencję imprezy. Poza utytułowanym skeczem o zmianie kłopotliwego nazwiska kabaret zaprezentował scenę na lotnisku, pełną absurdu i zabawnych momentów. Czesuaf natomiast ostrzegł, jaki może być ciąg dalszy historii, zaczynającej się od zdania, które każdy słyszał nie raz: „ będę grosik winny”.
Ponadto do udziału w realizacji został również zaproszony kabaret Szarpanina, czyli rdzenny Szczecinianin. Ich występ to duży powiew świeżości, a przy tym pewności siebie i profesjonalizmu. Młode i nieznane telewizyjnym odbiorcom kabarety w tak doborowym towarzystwie mają do odegrania niezwykle trudną rolę. Popularne kabarety wywołują owacje już samym pojawieniem się na scenie. Zespoły takie jak Szarpanina muszą włożyć dużo więcej pracy w to, aby osiągnąć podobne reakcje. Dzięki znajomości szczecińskich tematów i pomysłowości, Szarpanina nie miała najmniejszych problemów z przekonaniem do siebie publiczności.
Obok bardziej lub mniej znanych kabaretów na szczecińskiej scenie pojawiły się także tzw. Gwiazdy. W tej roli wystąpiła Katarzyna Zielińska oraz Tercet czyli Kwartet. Ci, którzy swoją popularnością powinni przyciągać widzów i podnosić prestiż imprezy, okazali się być najmniej ciekawym i oryginalnym punktem wieczoru. Zielińska to maskotka kabaretów i aktorka, o której często wspomina się w Kabaretowym Klubie Dwójki. Jej pojawienie się na scenie jest więc uzasadnione. Ciężko jednak znaleźć wytłumaczenie dla nic nie wnoszących piosenek: banalnego kawałka o Romanie oraz parodii internetowego hitu sprzed roku, który sam jest już parodią. Tercet czyli Kwartet narobił dużo szumu, ale nie wniósł do programu żadnej oryginalnej treści. Artystom nie można odmówić niebywałej energii, jednak po takich gwiazdach spodziewać można się czegoś więcej niż odgrzewanie starych przebojów, które są mało ambitnym tłumaczeniem zagranicznych hitów. W efekcie Tercet czyli Kwartet to jedynie odrobinę bardziej kolorowa i dynamiczna wersja OT.TO.
Kabaretowy Klub Dwójki na wakacjach pokazał, że nie trzeba być gwiazdą, aby zadowolić i rozśmieszyć widzów. Co więcej wystarczy być ambitnym i ciężko pracującym kabaretem, aby przeciętną gwiazdę po prostu przyćmić. Kabarety w Szczecinie udowodniły, że wciąż są w całkiem niezłej formie. Teraz czas na prawdziwe wakacje? Nie, przed nami kolejne plenerowe imprezy, a przed twórcami Kabaretowego Klubu Dwójki zadanie, aby poziom i atmosferę ze Szczecina przenieść do kolejnego sezonu programu. Gdziekolwiek będzie on realizowany.
Katarzyna Matylda Kaczerowska