Kabaretowe zamknięcie letniego sezonu – Opole 2010

W piątkowy wieczór 10 września w nowym opolskim amfiteatrze kabareciarze zamknęli tegoroczny sezon wakacyjnych kabaretonów. Jaki był ten ostatni w tym roku plenerowy koncert kabaretowy? Czy zaprezentowany w Opolu poziom był właściwym artystycznym podsumowaniem lata, zakończeniem, które dobrze wróży przed kolejnymi realizacjami, sprawiając, że fani już nie mogą się ich doczekać?

Wieczory kabaretowe stały się stałym elementem wielu popularnych muzycznych widowisk. Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej odbył się w Opolu po raz 47. Kabaretowa Liga TVP w ramach tej imprezy nie ma aż tak imponującej historii, jednak od kilku lat zdążyła wpisać się na dobre w program tego prestiżowego festiwalu, na którym akcenty satyryczne obecne były od zawsze. Dawniej na deskach tego amfiteatru bawili, szokowali i zachwycali tacy twórcy jak Jerzy Stuhr, Wojciech Młynarski i Jonasz Kofta. W tym roku kabaretami, które stanęły przed opolską publicznością były: Neo-Nówka, Kabaret Moralnego Niepokoju, Paranienormalni, OT.TO, Formacja Chatelet i jako jedyny solista – Marcin Daniec.

Kabaretowi uczestnicy 47. Festiwalu czując na plecach oddech historii, w roku na który przypadła spora liczba okrągłych rocznic ważnych i przełomowych wydarzeń dla naszego kraju postanowili do nich nawiązać i odrobinę je podsumować. Prowadzący w ramach jakże popularnej i ośmieszonej w ostatnich czasach instytucji, jaką jest komisja śledcza próbowali zadecydować kto, o kim i z czyim udziałem powinien nakręcić dokumentalny film historyczny. Prowadzącymi, a zarazem członkami tej niewydarzonej komisji są: Andrzej Grabowski, Paweł Królikowski i Lucyna Malec. Każdy z nich ma na swoim koncie ogromny i imponujący dorobek aktorski, ale także satyryczny. Grabowski i Królikowski niejednokrotnie byli wykonawcami kabaretowych monologów, w tym autorstwa Roberta Górskiego. Lucyna Malec swój talent komediowy prezentowała m.in. w Komicznym Odcinku Cyklicznym –KOC. Dobór tak nietypowych dla ostatnich kabaretonów konferansjerów był zatem zaskakujący, ale i obiecujący. Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że zazwyczaj to sami kabareciarze zajmują się zapowiadaniem występu swoich kolegów po fachu w formie krótkich skeczy spajających cały koncert. Widząc w tej roli zawodowych aktorów mogliśmy spodziewać się miłej odmiany. Scenariusz koncertu wyszedł spod pióra Roberta Górskiego. Okazuje się, że teksty tego czołowego obecnie twórcy nie wystarczą, aby odnieść konferansjerski sukces. Często krytycy twierdzą, że sztuka kabaretowa upadła, od kiedy za jej wykonywanie zabrali się niewykształceni amatorzy. Tymczasem w Opolu mieliśmy świetny przykład na to, że dobry tekst i aktorskie doświadczenie sceniczne to nie wszystko. Zwięzła fabuła scenek, odważne tematy, śmiałe i trafne obśmiewanie osób publicznych, mądrze opakowane tematy polityczne – to wszystko znalazło się w scenariuszu Górala. W wykonaniu absolwentów szkół teatralnych, zawodowych aktorów z imponującym stażem efekt powinien być piorunujący. No właśnie… powinien. Trudno przypomnieć sobie konferansjerkę, która wypadła bardziej blado i amatorsko. Aktorzy sprawiali wrażenie, jakby brali udział w jednej z pierwszych prób, na której dopiero dostali tekst. Bardziej skupiali się na odnajdywaniu nienauczonych fraz w rozłożonych przed nimi kartkach, niż odpowiednim zagraniu scenek. W efekcie dobre żarty nie trafiały do odbiorców, którzy po prostu nie reagowali.
Żywych i szczerych reakcji nie zabrakło natomiast podczas występu Neo-Nówki i Paranienormalnych. Oba kabarety dzięki odpowiednim decyzjom pozwoliły telewizyjnej publiczności zatęsknić za nimi. Opolski kabareton był w tym roku jednym z niewielu realizowanych przez telewizję imprez, w których Paranienormalni i Neo-Nówka wzięły udział. W ten sposób kabaretowi fani nie czuja przesytu i z przyjemnością chcą ich oglądać. Neo-Nówka świetnie dopasowała się do konwencji koncertu i zaprezentowała prawdziwą historię chrztu Polski i ślubu Mieszka z Dobrawą. Dzięki słusznej decyzji, energicznemu wykonaniu przychylność i akceptację publiczności Neo-Nówka miała w kieszeni już od początku. Ekipa z Wrocławia ( i „pobliskiego” Lidzbarka Warmińskiego) nie mogła pozostawić najnowszych absurdalnych i niedorzecznych wydarzeń w naszym kraju bez komentarza. Piosenka „Polacy” to drugi równie udany występ tego kabaretu. Numer mądry, ciekawie zaaranżowany, będący właściwym określeniem otaczającej głupoty i współczesnego „średniowiecza” – Brawo.

Dawno niewidziani Paranienormalni również przypomnieli opolskim i telewizyjnym widzom, że niezmiennie są w naprawdę dobrej formie. Znany już skecz „Szybka”, który powstał na potrzeby zeszłorocznego Ryjka wciąż ewoluuje i bawi, dzięki ciekawie podanej irracjonalnej sytuacji. W drugiej odsłonie Paranienormalni pokazali się z muzycznej strony. Piosenka o skarpetach na dotarcie to kolejna perełka z cyklu parodii Igora Kwiatkowskiego. Numer niezwykle życiowy, a może nawet pełniący społeczną misję – miejmy nadzieję, że wielu rodaków wciąż przywiązanych do starych przetartych skarpet postanowi z nich wreszcie zrezygnować O tym, że Igor fenomenalnie naśladuje sposób mówienia, śpiewania i wyglądu charakterystycznych osób wiedzą już wszyscy, a mimo to każdym kolejnym wcieleniem potrafi zaskoczyć i zadziwić. W tym wykonaniu należy też docenić świetne wsparcie akompaniującego zespołu Żarówki.

W Opolu pojawił się również jeden z najbardziej lubianych i rozpoznawanych kabaretów przez przeciętnie rozeznanego w tym temacie widza. Kabaret Moralnego Niepokoju niestety nie stanął na wysokości zadania, na co jak wszyscy wiemy z pewnością go stać. W występach telewizyjnych wcale nie chodzi o to, aby uparcie za każdym razem pokazać premierowy skecz, ale posiadając w swoim repertuarze tak ogromną ilość skeczy, decyzja o zagraniu tego samego numeru (mimo że dobrego) w dwóch realizacjach pod rząd w odstępie miesiąca wydaje się niewłaściwa. Moralny Niepokój minimalnie nadrobił skeczem o teleturnieju. Skecz ok, a „ok” dla Kabaretu Moralnego Niepokoju to zdecydowanie za mało.

Wybitnie mieszane uczucia wzbudził występ Formacji Chatelet. Skecz o castingu do filmu był naprawdę śmieszny i mądry. Jako jeden z niewielu dostosowany był do tematyki przewodniej wieczoru i nawiązywał do aktualnych wydarzeń. Michał Pałubski po raz kolejny był rewelacyjny, śmieszny i perfekcyjny w roli Buby. Wydawać by się mogło, że zarówno cała Formacja jak i sam Michał chcieli się odciąć i zakończyć etap skeczy o ekscentrycznym i przyjaznym geju. Każdy kabaret ma swojego „Bubę”, „Mariolkę”, czy „Krzynówka” – charakterystyczną postać, która dała im popularność i stała się ich znakiem rozpoznawczym. Często jednak artystów zaczyna denerwować kiedy fani nie pamiętają nazwy ich kabaretu ,a określają im mianem „ci od Buby”. Podobnie jest z samym wykonawcą takiej właśnie roli. Przychodzi moment, kiedy chce udowodnić i pokazać, że równie dobry, o ile nie lepszy potrafi on być również w innych wcieleniach. Michał Pałubski jest wszechstronnie uzdolnionym aktorem, którego szkoda na granie Buby w kółko, jakkolwiek śmieszny by on nie był. Skecz z udziałem znanego już wszystkim Euzebiusza był najprawdopodobniej odpowiedzią na głosowanie fanów na facebookowym profilu Formacji. Chateletom należy więc pogratulować brania pod uwagę zdania odbiorców ich sztuki i zachęcić do stworzenia kolejnych nowych postaci.

Do opolskiego amfiteatru zawitał także Marcin Daniec. Miał w ten sposób okazję zrehabilitować się po fatalnym występie w Koszalinie. Szansy jednak nie wykorzystał. 15-to minutowe wystąpienie Dańca dotyczyło oklepanego i wielokrotnie już przemaglowanego tematu męskich powrotów do domu, w wersji mocno szowinistycznej. O mężu pojawiającym się w progu domu nad ranem mówił już Cezary Pazura, Kabaret Skeczów Męczących, Piotr Bałtroczyk i wielu, wielu innych. Daniec nie wniósł do tematu kompletnie nic nowego, opierając się jedynie na słabych chwytach i znanych stereotypowych sytuacjach i powiedzeniach. Jego ciągłe monologi na temat tego, co tym razem opowiadali mu jego sepleniący sąsiedzi jest już mocno męczące i przestało być zabawne.
Ostatnią grupą, która miała kilkuminutową szansę, aby zachwycić publiczność, rozbawić telewidzów i pozyskać ich sympatię było OT.TO. Niestety, czym innym jest posiadanie charakterystycznego stylu, który przeplata się w każdym numerze kabaretu, a czym innym ciągłe trzymanie się jednej i tej samej formy, która od tak wielu lat staje się przewidywalna. OT.TO nawet jeżeli znajduje dla siebie publikę, najczęściej tę starszą, z pewnością zawodzi faktem, iż komentowane fakty są mało aktualne. Na występie w Opolu ich typowe wspomnienia poszczególnych wydarzeń, najczęściej politycznych, sięgały niemalże dwa lata wstecz. Albo zbyt rzadko OT.TO pojawia się w telewizji, albo brakuje mu pomysłów, bo nasza rzeczywistość z pewnością nie szczędzi nam ciekawych i absurdalnych tematów.

Opolski kabareton zakończył sezon telewizyjnych plenerowych kabaretonów. Wzięło w nim udział zaledwie kilka kabaretów. Większość pozostałych albo była zmęczona po całym letnim okresie, albo przygotowuje się już do realizacji studyjnych i kolejnych wyzwań, które przed nimi stoją. Nagrania telewizyjne to świetna okazja, aby przypomnieć o sobie fanom i zachęcić ich do przychodzenia na codzienne biletowane koncerty. Po tym kabaretonie na jeszcze większe rzesze ludzi zasiadających na publiczności liczyć mogą Paranienormalni, Kabaret Neo-Nówka oraz Formacja Chatelet. Reszta o zainteresowanie widzów musi jeszcze powalczyć.

Matylda