Kabaretowe wakacje z duchami na koniec letniego sezonu
Kabaretowe wakacje z duchami odbyły się w miejscu, które nie potrzebuje zbędnej scenografii i efektów. Zamek w Krzyżtoporze wymagał jedynie wydobycia jego uroków poprzez odpowiednie operowanie światłem. Zarówno sceneria, jak i to, co działo się podczas drugiej części koncertu okazało się ciekawą, ale ostatnią już letnią telewizyjną propozycją kabaretową.
Gospodarz – Kabaret pod Wyrwigroszem utrzymał poziom z pierwszej części koncertu. Kontynuacja przygód pracowników firmy Horror travel pokazała, czego jeszcze mogą bać się polscy i zagraniczni turyści i jak prawidłowo świętować uroczystą upadłość biura podróży. Kabaret pod Wyrwigroszem pojawiał się między występami innych zespołów. Zapowiadając je, zachował odpowiednie proporcje i nie narzucał się publiczności.
Drugi turnus Kabaretowych wakacji z duchami upłynął pod znakiem solowych występów. Pomimo że zestaw kabaretów pozostał ten sam, w tej części królowały przede wszystkim monologi i to w wykonaniu artystów, którzy nie kojarzą się z tą formą.
Rozpoczął Kabaret Skeczów Męczących, a właściwie jego ćwiartka. Marcin Szczurkiewicz już od dawna wciela się w rolę Diabła, jednak skecz ten dopiero teraz został zarejestrowany przez kamery. Diabeł powstał przy okazji Rybnickiej Jesieni Kabaretowej i już wtedy zapowiadał się na hit. Po wielu zmianach i pracy nad tekstem monolog pełen jest subtelnych żartów i mocniejszych uderzeń, a charyzma Marcina sprawia, że na jego skinienie publiczność wydaje z siebie szatańskie okrzyki.
W drugim odcinku wreszcie doczekaliśmy się skeczu kabaretu Nowaki, który w pierwszej odsłonie dał popis tylko części swoich możliwości i sprawił, że widzowie mieli apetyt na więcej. Mówiąc o tym, czego boją, lub powinni bać się Polacy nie sposób pominąć temat Urzędu Skarbowego. I choć zaprezentowany skecz nie należy do premier, to idealnie pasował on do motywu przewodniego wieczoru..
Kolejnym niespodziewanym solistą był Adam Małczyk z Formacji Chatelet. Jako ofiara przemocy domowej pokazał, że facet nie potrzebuje duchów i zjaw, aby wiedzieć, czym jest strach. Mimo nawoływania do zerwania ze stereotypami na temat kobiet Adam sam wpędził się w pułapkę schematu, według którego przebiegają tego typu skecze. Niefortunne okazało się wplatanie znanych już i wciąż powtarzanych żartów. Małczyk wydaje się być obiecującym solistą, który przy odrobinie pracy nad tekstem i wyzbyciu się używania gagów znanych już z innych skeczy, mógłby poromansować ze światem stand-upu.
Łowcy.B również i tym razem zagrali skecz ściśle związany z fabułą kabaretonu. To zaskakujące zdyscyplinowanie i motywacja do pisania nowych skeczy skutkuje kolejnym dobrym numerem, który ubarwił wieczór. Bo jak można mówić o strachu bez rytualnego wywoływania duchów. Rozmowy z nieżyjącymi postaciami z nutką zaskakującego absurdu dały bardzo ciekawy efekt.
Kabaretowe wakacje z duchami były także okazją dla młodszych kabaretów z regionu. Skorzystał z tego kabaret Czwarta fala, którego przedstawiciel – Damian Lebieda, opowiadał o trudach wakacji w nietrafionym miejscu.
Solistą, którego wystąpienie w pojedynkę nie było niczym zaskakującym był Andrzej Poniedzielski. Zaskakujące jednak okazały się metody, które zaproponował, aby oswoić strach i poradzić sobie z nim w każdych okolicznościach.
Za jeden z większych stresów związanych z wakacyjnymi wyjazdami uznano także karaoke, do którego zachęcał zespół Feel w słynnej piosence, nieznacznie zmienionej na potrzeby programu. Ciekawsza jednak okazała się kreatywność kabareciarzy podczas finałowej piosenki. Nieświadomi tego, jak bardzo widać ich nieznajomość tekstu, część z nich podśpiewywała pod nosem cokolwiek, co dało zupełnie niezamierzony, ale komiczny efekt.
Najbardziej straszne w programie o koszmarach i duchach okazał się fakt, że Kabaretowe wakacje z duchami były ostatnim tego typu koncertem tego lata, a wakacje zbliżają się już do końca.