ImproFest

Ciężko już zliczyć, jak wiele festiwali kabaretowych odbywa się w Polsce. Do tych, których z pewnością nie można przegapić dołączył nowy, bardzo dobrze przygotowany, a przy tym zupełnie nieprzewidywalny. W Krakowie właśnie zakończył się ImproFest – I Festiwal Improwizacji Kabaretowej.

Od kilku lat improwizacje zdobywają coraz szersze grono wielbicieli. Grupy, które zajmują się tworzeniem scenek na poczekaniu, w oparciu o sugestie widzów, powstają od Trójmiasta po Małopolskę i odwiedzają ze swoimi spektaklami cały kraj. Prężny rozwój polskiej sceny impro sprawił, że grupy improwizacyjne chcą się spotykać i zderzać na scenie swoje pomysły, a widzowie ciekawi są nowych form i niecodziennych rozwiązań, a także spragnieni tego, co nieograne i niesprawdzone. Przekrój i różnorodność zespołów można było obejrzeć podczas trzydniowego festiwalu w krakowskiej Rotundzie.

Krakowianie doskonale znają grupę AD HOC. Od 3 lat podczas ponad 30 Wieczorów Komedii Improwizowanej tutejsza publiczność zdążyła przyzwyczaić się do improwizacji, zrozumieć jej specyfikę i swoją rolę we współtworzeniu spektaklu. To właśnie z inicjatywy AD HOC na jednej scenie spotkały się cztery zespoły znajdujące się w improwizatorskiej czołówce. Z zaproszenia do Krakowa skorzystali W Gorącej Wodzie Kompani z Gdańska i okolic, Siedem razy Jeden z Zielonej Góry oraz Klancyk! z Warszawy. Każdy zupełnie inny, wykorzystujący różne gry i techniki, zarażający improwizacją na odmienne sposoby, ale wszyscy niezwykle otwarci, odważni i kreatywni.

Program imprezy został tak przygotowany, aby każdy z zespołów mógł pokazać, czym zajmuje się na co dzień i jak bawi się improwizacją, ale nie zabrakło także wspólnych występów, a nawet ostrej rywalizacji. Pierwszego dnia wraz z gospodarzami na scenie wystąpili gościnnie Tomasz i Szymon Jachimek, którzy w grach wzorowanych na Whose Line Is It Anyway? udowodnili, że w ich żyłach płynie iście improwizatorska krew.

Kolejny dzień festiwalu rozpoczął się od Szekspiracji, czyli trzyaktowego spektaklu wzorowanego na dramatach Szekspira w wykonaniu zespołu W Gorącej Wodzie Kompani. Tutaj również tematyka sztuki, miejsce, postacie, a nawet relacje między nimi zależały od publiczności. Ekipa z Trójmiasta dała się poznać jako niezwykle abstrakcyjna i pomysłowa, a przy tym perfekcyjnie przygotowana aktorsko. I może nie do końca udało im się obronić grecki zamek, z władcą alfonsem na czele i seksownym katem w roli jego kochanki, przed nadciągającym gniewem Zeusa, ale bezsprzecznie osiągnęli sympatię widzów i ich gromkie brawa.

W ramach Krakowskiej gościnności wszystkie zespoły miały okazję do szybkiego zaprezentowania się widzom w wybranej przez siebie formie, a następnie musiały zmierzyć się z nie zawsze łatwymi zadaniami przygotowanymi przez konferansjerów tego koncertu – Michała Próchniewicza i Michała Ociepę, czyli wersję ‘Adamów 2.0’. I choć nieznajomość niektórych gier tworzyła pewne problemy i nieporozumienia, to takie sytuacje są akceptowane, bo wpisują się w charakter improwizacji. Próbka umiejętności grupy Klancyk! zaciekawiła nieznających ich jeszcze widzów i zachęciła, aby kolejnego dnia wybrać się na spektakl w jej wykonaniu.

Nim do tego jednak doszło późnym wieczorem odbyło się kameralne Impro ssesion, w którym udział wzięli wszyscy uczestnicy festiwalu, którzy chętnie bawili się sztuką improwizacji jeszcze długo po planowanym oficjalnym zakończeniu koncertu.

Ostatni dzień ImproFestu rozpoczął się od rewelacyjnego koncertu Longplay w wykonaniu Klancyka!. Jedno słowo rzucone przez kogoś z publiczności wystarczyło, aby stworzyć inspirację do 40minutowego spektaklu. Warszawscy aktorzy zadziwiali różnorodnością skojarzeń, sceniczną odwagą do wcielania się w najbardziej wyszukane i abstrakcyjne role oraz dopracowanym warsztatem aktorskim.

Na koniec na scenie zrobiło się naprawdę gorąco, a to za sprawą bitwy, którą stoczył energiczny zespół z Trójmiasta z bezpośrednią i zarażającą uśmiechem ekipą z Zielonej Góry. Prześcigając się na pomysły próbowali oni zaskoczyć widzów i zdobyć jak najwięcej ich głosów. Ostatecznie zakończyło się na remisie, a w konsekwencji, zgodnie z wcześniejszą obietnicą, wszyscy występujący artyści zobowiązali się przez resztę wieczoru rozpieszczać bawiących się w Rotundzie widzów. Początkiem do świętowania był wspólny toast za Improfest i wszystkie zespoły, wzniesiony napojami, których, zgodnie z krakowską gościnnością, wystarczyło dla wszystkich chętnych.

O czym widzowie chcieliby zobaczyć skecz? Jaka postać ich zdaniem powinna znaleźć się w kabaretowych scenkach? Jaki temat będzie przekroczeniem granicy i nie rozśmieszy publiczności? Takie pytania zadają sobie artyści kabaretowi zasiadający do pisania nowych programów. Festiwal Improwizacji Kabaretowej to poligon, na którym kabarety z łatwością mogli bezpośrednio uzyskać odpowiedzi na tego typu pytania. A jednocześnie taka impreza to okazja, aby pobawić się formą i tematami, mówić o tym, o czym na co dzień nie miałoby się odwagi, w sposób, który zazwyczaj jest unikany.

Mówi się, że najlepsza improwizacja, to przygotowana improwizacja. ImproFest to przemyślany festiwal, z odpowiednio dobranym i zrównoważonym programem, który potrzebny jest nie tylko odbiorcom, ale także samym twórcom, pragnącym rozwijać się, poszukiwać czegoś nowego lub po prostu wyrzucić z siebie pomysły, które na co dzień siedzą im głęboko w głowach. A więc nic tylko Imprać, imprać… i wypatrywać kolejnych koncertów impro, bo tam nic nie zdarza się dwa razy.

Katarzyna Matylda Kaczerowska