Debeściak 2010 – konkurs, w którym przegrali tylko organizatorzy

Nieprzerwanie od 2002 roku na przełomie zimy i wiosny Dąbrowa Górnicza staje się stolicą polskiego kabaretu. Dąbrowska Ściema Kabaretowa już po raz dziewiąty przyciągnęła do Zagłębia przedstawicieli czołówki tej formy rozrywki oraz całą rzeszę ich fanów. Debeściak bardzo szybko stał się istotnym wydarzeniem w kabaretowym świecie, nierzadko konkurującym poziomem z tymi najważniejszymi i najbardziej prestiżowymi festiwalami. Jest to wciąż jeden z niewielu przeglądów, w którym o tytuł Debeściaka sceny kabaretowej walczą ze sobą utytułowane, znane i doświadczone zespoły. To właśnie w Dąbrowie kabarety, które dawno przestały zabiegać o uznanie przeróżnych jurorów, walczyć o zabłyśnięcie na festiwalowych scenach i zdobycie Grand Prix powracają do konkurowania, ścigania się i na nowo odczuwają konkursową tremę.

Do Dąbrowy Górniczej jechałam więc z przeświadczeniem, że czeka mnie niepowtarzalny weekend pełen humoru na wysokim poziomie oraz tej fantastycznej, środowiskowej atmosfery i spontaniczności. Opowieści i informacje krążące o Debeściaku tworzyły właśnie takie oczekiwania i nadzieje, które wkrótce miały zostać skonfrontowane z rzeczywistością.

Twórcami Dąbrowskiej Ściemy Kabaretowej są członkowie kabaretu Dno, do których co roku należy organizacja imprezy i konferansjerka podczas konkursu. Tegorocznym tematem przewodnim przeglądu była miłość i erotyka. Adam Mrozowicz i Wojciech Stala ubrani w przymałe, świecące koszulki z wątpliwym powodzeniem starali się rozgrzać publiczność słabymi tekstami. Prowadzenie w ich wykonaniu było wybitnie nieudolne i sztywne, utrzymane na poziomie szkolnych teatrzyków. Ich dialogi przeplecione były krótkimi filmikami, które niestety nie podnosiły poprzeczki. Żarty dotyczące Mokrego Czesława, Nagrzanego Wieśka oraz Onanizatora sportowego spotykały się głównie z zażenowaniem i zdziwieniem publiczności. Jedyne, choć dosyć stonowane reakcje widzów wywoływały scenki oparte na starych, dobrze wszystkim znanych dowcipach. Niestety, w konsekwencji było więc odtwórczo, fatalnie aktorsko, bez najmniejszej próby interakcji z publicznością.

Niedopracowane i nieprzemyślane zostały także kwestie czysto organizatorsko-techniczne. Ilość otwartych toalet na taką masę ludzi była pomyłką, podobnie jak brak jakiegokolwiek zaplecza gastronomicznego. Uczestnicy imprezy mieli do dyspozycji jedynie skromny teatralny barek, a przecież nie tak trudno byłoby załatwić drobny catering, czy stoisko z piwem, jak ma to miejsce na innych festiwalach.

Najważniejszą częścią festiwalu był jednak konkurs, a zaproszone do niego kabarety dawały nadzieję na zrekompensowanie wspomnianych wad, niedociągnięć i braków. Dobrany skład pozwalał każdemu na znalezienie czegoś dla siebie. Do walki stanęły najbardziej znane i telewizyjne grupy, ale także debiutujące na takich festiwalach młode zespoły. Obok komercyjnych i popowych były także kabarety słabiej znane i offowe, a tematy obyczajowe mieszały się z abstrakcją. Taka różnorodność to niewątpliwie duża zaleta festiwalu.

Jako pierwszy wystąpił kabaret Smile. Często mówi się, że wyjście na pierwszy strzał jest najtrudniejsze i niejednokrotnie kabarety rozpoczynające konkurs wypadają mizernie, prezentując się przed nierozgrzaną publicznością. Ta reguła zupełnie nie sprawdziła się w tym przypadku. Smile bardzo szybko wkupił się w łaski widzów, do tego stopnia, że to właśnie jemu przyznany został tytuł Debeściaka. Kabaret ten postawił na skecze najbardziej znane, które w ostatnim czasie stały się telewizyjnymi i internetowymi hitami. Sprytnie w półgodzinnym programie zmieścili zarówno numer z udziałem publiczności, piosenkę, najbardziej znany Kredyt, a także skecz, który zrobił furorę na zeszłorocznym Ryjku – Balkony. Tak dobrany program, dynamiczne tempo i świeżość zapewniły im sukces.

Drugie miejsce i tytuł Beściaka wywalczyli sobie Paranienormalni, którzy występowali jako przedostatni. Jest to dowód na to, że na Debeściaku naprawdę nie ma znaczenia fakt, kiedy, ale co i jak się zagra. Paranienormalnym chyba w największym stopniu udało się nawiązać kontakt z publicznością. Odważnie wystąpili z kultowym skeczem po Śląsku, co w Zagłębiu nabrało jeszcze innego wymiaru. Ponadto po raz kolejny wprowadzili „nowego” Michała Paszczyka. Zastanawiające jest, jak długo jeszcze będzie on funkcjonował jako świeży nabytek kabaretu i będzie przedstawiany publiczności. Ponadto Igor Kwiatkowski pokazał dystans do postaci i fenomenu Mariolki, która przejadła się już większości fanów kabaretowych, a także do samego zawodu kabareciarza, przestawiając dosyć mroczną wizję przyszłości artystów. W niedzielnym Koncercie Laureatów Paranienormalni grając zupełnie inne, ale równie dobre skecze potwierdzili, że słusznie zostali docenieni i nagrodzeni przez publiczność.

Ściakami został natomiast Kabaret Skeczów Męczących. W tym przypadku widzowie najwyraźniej dali KSMom pewnego rodzaju kredyt zaufania. Mimo że ich występ nie należał do najbardziej udanych, publiczność wiedziała, że stać ich na więcej. Być może także nie bez znaczenia jest już sama „marka” Kabaretu Skeczów Męczących i jego popularność. Kielczanie bardzo słusznie postanowili zagrać skecze ze swojego nowego programu, nie decydując się na o wiele prostsze i pewniejsze zagranie znanych hitów i osłuchanych piosenek. Jednym z największych atutów Kabaretu Skeczów Męczących jest rewelacyjna umiejętność wchodzenia w interakcje z publicznością, wyłapywania i wykorzystywania spontanicznych sytuacji, które nagle pojawiają się w czasie występu. W czasie 30 minut, które mieli do dyspozycji nie przewidzieli niestety na to miejsca, a pośpiech i zdenerwowanie związane z ponaglającym czasem było w ich grze bardzo widoczne. Na drugi dzień w Koncercie Laureatów KSM dokonał lepszego wyboru skeczy, a także zagrał z nieporównywalnie większym luzem, dzięki czemu wkupili się w łaski wszystkich wątpiących w to, czy zasłużyli na III miejsce. W obu występach rzucała się jednak w oczy coraz gorsza tendencja Karola Golonki do wymuszania braw i reakcji publiczności. Wybitnie rażące i przeszkadzające staje się jego ciągłe powtarzanie: „Tak proszę państwa, można bić prawo tak tak”, lub wypraszanie ponownych owacji po zagranym już skeczu. Publiczność, tym bardziej na takich festiwalach, doskonale wie, kiedy nagrodzić artystów brawami, w którym momencie i jak reagować.

Warto wspomnieć też co nieco o pozostałych kabaretach, które wzięły udział w przeglądzie. Tuż za podium znalazł się zielonogórski Słoiczek po cukrze, który pokazuje, że kobiety też potrafią być śmieszne, zdolne i mieć do siebie dystans. Magdalena Mleczak i Małgorzata Szapował radzą sobie coraz lepiej, o czym świadczy fakt, że zdobyły one więcej głosów, niż inne z pewnością bardziej znane kabarety. Należy do nich między innymi Kabaret Młodych Panów, który przedstawił wybrane skecze z najnowszego programu „Zawodowcy”. Rybniczanie również zarobili ogromny plus grając zupełnie nowe skecze, które jednocześnie sprawiały wrażenie perfekcyjnie przygotowanych i ogranych. Młodzi Panowie z pewnością wyróżniali się pod kątem aktorskim. Na przedostatnim miejscu publiczność umiejscowiła Łowców.B. Wynik ten dziwi, ponieważ kabaret przedstawił naprawdę szeroki wachlarz swoich możliwości, zaczynając od mocnego, muzycznego wstępu, pokazując nowatorskie rozwiązania techniczne, grając z latarkami na czołach przy całkowicie wyciemnionej sali, utrzymując się w swoim typowym, absurdalnym stylu, a kończąc na energetycznym koncercie na zaskakujących instrumentach. Mimo wyniku, Łowcy.B pokazali, że potrafią dać bardzo dobry występ bez swojego frontmana – Mariusza Kałamagi. Ostatnie miejsce przypadło wciąż młodym i słabo rozpoznawalnym Nowakom, którzy przedstawili skecze, które pojawiły się na zeszłorocznej Pace oraz Rybnickiej Jesieni Kabaretowej.

Emocje związane z konkursem, różnorodność występów na całym festiwalu, zaproszeni goście i atmosfera w dużej mierze zrekompensowały całą masę minusów i potknięć. Na korzyść festiwalu wpłynął także piątkowy występ kabaretu Jurki oraz Teatru Absurdu ŻŻŻŻŻ. Fantastyczną atrakcją był także występ kabaretu Hrabi w programie „Savoir vivre”. Debeściak był więc bardzo nierówny pod względem poziomu, ale całościowo było to z pewnością ważne kabaretowe wydarzenie pod względem artystycznym i towarzyskim. Zwycięzcom, laureatom i kabaretom, które przedstawiły swoje nowe programy oraz wszystkim uczestnikom należą się ogromne i szczere gratulacje, a organizatorom pozostaje życzyć większego profesjonalizmu.

Matylda