Cytrynówka bez kaca
Cytrynówka, rocznik 2005, dojrzewająca na zachodnich stokach akademickiego osiedla. Z roku na rok smakuje coraz lepiej. Wspaniale pasuje do dań studenckich. Nie zapijać.
W samym sercu krakowskiego miasteczka studenckiego znów pojawiła się Cytrynówka. Obecność w tym rejonie słynnego trunku nie budzi najmniejszych sensacji. Nikogo nie dziwi również Przegląd Kabaretów „Cytrynówka”, bo wpisał się on już na stałe w kalendarz tamtejszych imprez. W tym przypadku sensacji wciąż jednak nie brakuje.
Początki Cytrynówki sięgają 2005 roku. Wtedy faktycznie była ona kabaretowym przeglądem, w którym zmierzały się młode zespoły. Głównym „pędzącym” Cytrynówkę jest Marcin Wojciech, który sam jest przedstawicielem świeżego amatorskiego pokolenia kabareciarzy. Jako jedyne stałe ogniwo Kabaretu Chwilowo Kaloryfer zapraszał więc do Krakowa zaprzyjaźnione zespoły, które w ten sposób zdobywały doświadczenie i wprawę, a także rozwijał świadomość publiczności, która miała okazję poznać kabarety, których skecze nie tak łatwo odnaleźć na youtubie. Z czasem, kiedy Cytrynówka zyskiwała rozgłos i renomę zaczęły pojawiać się na niej najbardziej znane i lubiane kabarety. Do Krakowa zwabiała ich zapewne smakowita nazwa. Niewielu kabareciarzy jest przecież w stanie zrezygnować z zaproszenia na cytrynówkę. W ten sposób na scenie Klubu Studio wystąpili m.in. Łowcy.B, Kabaret Młodych Panów i Kabaret Skeczów Męczących. 2 lutego przyszedł czas na prawdziwe legendy. XIII edycję Cytrynówki uświetnił występ kabaretu Hrabi.
Bilety zniknęły na tydzień przed spektaklem. Kolejka do Studia ustawiła się ponad godzinę wcześniej. Widowni nie przeszkadzały dostawiane ławki, czy nawet miejsca stojące. Ostatecznie w sali z niemałym trudem zmieściło się 900 osób. I to w samym środku sesji. Takiej kabaretowej publiki to miejsce jeszcze nie widziało. Zebrani fani oczekując na gwiazdy wieczoru potrafili docenić także poziom występującego wcześniej kabaretu PUK, który to postanowił zrobić odważną i udaną przymiarkę do nowego programu. Kiedy na scenie wreszcie pojawił się Dariusz Kamys, a potem kolejni członkowie kabaretu Hrabi publiczność wpadła w prawdziwy szał. Joannę Kołaczkowską część widzów powitała wstając z miejsc. Takie reakcje już na samym początku to dowód na to jak dobrze znanym i cenionym zespołem jest Hrabi. Owacje na stojąco jeszcze przed spektaklem to także ogromny kredyt zaufania i naprawdę wysoko postawiona poprzeczka.
Geniusze polskiej sceny kabaretowej poradzili sobie fantastycznie. Program Savoir vivre pełen błyskotliwych i inteligentnych żartów utwierdził widownię w przekonaniu, że oto stoją przed nią kabaretowi giganci. Spektakl oparty na ciągłej interakcji z publicznością nie pozwalał na ani chwilę wytchnienia. Bo Hrabi sprawia, że podczas występu pracuje nie tylko przepona, ale także głowa. W Studiu nie zabrakło spontanicznych i niespodziewanych momentów. Na scenie pojawił się dostawca pizzy z Margaritą dla pianisty – Łukasza Pietscha, który przez cały czas coś konsumował, a w przerwach douczał publiczność z zasad zachowania przy stole. Niespodzianki pojawiały się także ze strony samych widzów. Kilku odważnych śmiałków również chciało tego wieczoru zabłysnąć. Jedni wskakiwali na scenę, aby dostać kawałek pizzy. Pojawił się też niespodziewany ochotnik, który oświadczył się Joannie Kołaczkowskiej oraz inny, który postanowił zabrać jej „najodważniejsze zdjęcie”. U Hrabi czwarta ściana nie istnieje. Zarówno publiczność czuje się na tyle swobodnie, aby wkroczyć na scenę, ale także aktorzy kilkukrotnie wtapiają się między rzędy widowni, czy to aby zaprezentować, jakie są rodzaje widzów, nauczyć jak należy przechodzić, wręczyć kwiaty, a także w celu zdobycia pocałunku od kilku nie do końca chętnych dziewcząt.
Po kilku bisach i jeszcze bardziej entuzjastycznych owacjach Cytrynówka dobiegła końca. Wieczór ten pokazał, że na wielkość, popularność i odbiór kabaretu nie wpływa częstotliwość pojawiania się w plenerowych realizacjach, telewizyjnych klubach i programach z ogromną oglądalnością. Bo kabaret zabija śmiechem na żywo. Tylko wtedy, jeżeli tworzą go osoby niezwykle pracowite i utalentowane. Hrabi, którego w telewizji jest jak na lekarstwo bez problemu potrafi zgromadzić nadkomplet publiczności, która wychodzi ze spektaklu oczarowana i zachwycona.
Dla tych, których pragnienie nie zostało zaspokojone a wręcz przeciwnie – wzrosło: kolejny toast cytrynówką zostanie wzniesiony w marcu w towarzystwie Ani Mru Mru.
Matylda